czwartek, listopada 18, 2010

jestem na tak

właśnie się zorientowałam, że nie myśląc mało wiele ostatnimi czasy wywaliłam z komputera encyklopedię religii pwn.
encyklopedia dobra rzecz- zwłaszcza, gdy miałam zamiar się nią posiłkować w tym temacie.

tak czy siak- nurt historyczny, i inne źródła- zostawiam sobie na zaś.

a dzisiaj tylko parę zdań o tym, jak ja to widzę.

osobiście jestem ZA celibatem z różnych względów.

powiedzmy to sobie wprost- ksiądz ma być mi pasterzem, ojcem duchownym, kierownikiem.
a nie facetem do ewentualnego wyrwania.
po drugie- nie ma miejsca wtedy na to, że ze zmartwienia, czy troski zwierzy się żonie,
a żona przyjaciółce przy kawie…
po kolejne- studia trwają trochę czasu- więc naprawdę jest kiedy się zastanowić nad własnym wyborem, zważywszy, że na studia idą dorośli ludzie.
wiem, że wiek nie stanowi o dojrzałości, no ale niestety- jakąś granicę wiekową owej dojrzałości trzeba przyjąć- i wygląda to tak, a nie inaczej- że taki 18 letni człowiek może już o sobie stanowić.

poza tym- dla mnie celibat- nie różni się niczym od wierności w małżeństwie.

zastanawiam się, czy ci, którzy tak ostro występują przeciwko celibatowi, równie głośno- występują przeciwko prawu do niewierności w małżeństwie.
a trzeba zauważyć, że często gęsto- ludzie szybciej decydują się na małżeństwo, jako jedyne przygotowanie religijne mając kurs przedmałżeński- gdy studia w seminarium trwają 6 lat,
i są jednym wielkim przygotowaniem do takiej drogi życia.

aż nie mogę się oprzeć, by użyć podwórkowego tekstu, a jednak – jak dla mnie pasującego tutaj-
czyli: widziały gały co brały.

***
argumentu w stylu- powrotu do źródeł-omijam szerokim łukiem. bo taki powrót
do źródeł nie jest niczym innym jak odrzuceniem dwóch tysięcy lat historii kościoła, nauczania, i cofnięcie się do punktu wyjścia, do źródeł najprzeróżniejszych herezji.

w kwestii z pogranicza dogmatów i innych takich- przypominam, że kościół idzie swoim tempem z duchem czasów. naprawdę. wystarczy sobie popatrzeć jakie ogromne zmiany nastąpiły w kościele w ostatnich latach. a jednak- nie odchodzi od najważniejszego nauczania, nie stawia wszystkiego na głowie
- choć się zmienia, choć ewoluuje, przez co widać, jak i czym żyje.

w kwestii z pogranicza kanoniczności- przypominam o wyznaniu wiary. obowiązującym wyznaniu wiary. czyli o artykułach zawartych w liście apostolskim ad tuendam fidem.
oto jeden z nich, który brzmi tak, a nie inaczej, czyli:
wiarą boską i katolicką należy wierzyć we wszystkie prawdy dotyczące wiary i obyczajów,
które magisterium kościoła podaje w sposób ostateczny.


nad argumentami w stylu potrzeb fizycznych- w ogóle nie zamierzam się pochylić. i właściwie jakby ktoś usłyszał kilka propozycji łóżkowo-romansowych od przedstawicieli wyzwań wyzwolonych- też chyba odrzucił by taki argument. nikt (chyba) nie chce być traktowany przedmiotowo.

poza tym- naprawdę nie ma problemu z ewentualnym wyzwoleniem się z kajdan i ograniczeń kościoła rzymskiego.

* * * mały update

i tak się tylko zastanawiam- co dalej?
zniesiemy celibat, i co dalej?
czyżby kolejną rewolucją miało być równouprawnienie w kościele
- i dla odmiany będziemy postulować o mężów dla sióstr zakonnych?

już się nie mogę doczekać! ]:-)
yeah right!

9 komentarze:

Możemy jeszcze postulować o małżeństwa gejowskie wśród duchownych oraz w ramach równouprawnienia postulować o pełnienie posługi kapłańskiej przez kobiety...
 
ja sięgam tam, gdzie wzrok nie sięga, i w proroczych wizjach, zgaduję, że i takie postulaty pewnie będą miały miejsce...
 
o ile już nie mają...
 
a ja się z tobą tym razem nie zgadzam. celibat nie jest zgodny z biologią. celibat powoduje frustrację i wynaturzenia. a porównanie do małżeństwa nie jest trafione - w małżeństwie miłość fizyczna jest :)
 
małgosiu:
ja przyrównuję celibat do wierności w małżeństwie.
co z tego, że w małżeństwie miłość fizyczna jest?
to i tak nie chroni przed zdradą.

czyli zgaduję, że ty będziesz głosować za mężami dla sióstr? ;-)
 
w małżeństwie potrzeby fizyczne są zaspokojone. jeśli jedno z małżonków odmawia współżycia, to usprawiedliwiam zdradę :)
a co do mężów dla zakonnic. hmm.. nie zastanawiałam się nad tym, ale myślę, że to powinno być kwestią wyboru. nie wiem, czy dobrze się orientuję, ale są też zakony świeckie?
 
są zakony bezhabitowe- nadal z celibatem.
zakony świeckie- to właściwie stowarzyszenia katolickie, nad którymi i tak pieczę sprawują kapłani.

hm, w moim przekonaniu NIC nie usprawiedliwa zdrady.
 
Vero, trochę pojechałaś po bandzie. Jest różnica między celibatem i wiernością w małżeństwie. Subtelna, nie powiem, bo jedno i drugie polega na dochowaniu złożonych ślubów. Ale w jednym wypadku masz zaspokojenie naturalnego, biologicznego popędu, a w drugim te potrzeby są tłumione, albo niezaspokajane. Samo w sobie nie musi to prowadzić do żadnych zaburzeń, ale różnica jest. I jest to tylko jedna z wielu różnic pomiędzy kapłaństwem i małżeństwem.

Inną kwestią, która wiąże się z celibatem jest chęć wielu księży do nauczania, jak powinno wyglądać małżeństwo (niekoniecznie w oparciu wyłącznie o nauczanie Kościoła). I to jest kolejna różnica - jeśli będę potrzebował rady nt. małżeństwa, to mogę się z tym zwrócić do osoby wolnej (jaką jest ksiądz). Ale jeśli ksiądz sam z siebie daje rady, to - za przeproszeniem - wymądrza się głupio, bo na ten temat ma wiedzę wyłącznie teoretyczną. A jak wiemy - teoria nie różni się od praktyki w teorii. Natomiast w praktyce...
 
cichy, nie ma wywrotowca,
ktoś musi jeździć po bandzie.

nadal podtrzymuję zdanie- że nie ma dla mnie różnicy między wiernością a celibatem.

myślę, że różnice biorą się stąd- że niektórzy nie rozumieją istoty kapłaństwa.
ksiądz to nie jest ot taki sobie facet, i to na dodatek jak wspomniałam do wyrwania.
kapłaństwo jest czymś poważniejszym.
 

Prześlij komentarz