ostatnio znowu mam pomysł na czytanie książek seriami.
właściwie w miarę możliwości staram się tak czynić zawsze- że jak w coś wchodzę,
to już lecę te tomy po kolei i do końca.
co jest przydatne zwłaszcza przy seriach w stylu harrego pottera,
czy choćby woukowych wichrach i wojnach
- bo wtedy mam ciągłość historii, losów bohaterów.
inaczej się to ma- w przypadku- gdy jako serię traktuję całą twórczość jakiegoś autora.
bo czasem zdarza się, że jakąś rzecz mam już przeczytaną 6 razy,
a inną wcale...
i potem w przypadku serii za bardzo nie wiem jak to rozwiązać.
taki dylemat i dramat pytań pojawił się u mnie ostatnio np. w odniesieniu do twórczości fredericka forsytha.
no bo np. akta odessy czytałam już kilka razy, a w chwili obecnej nie mam na nie nastroju.
więc, chyba po prostu przeskoczę do fałszerzy... to się jeszcze okaże,
bo póki co uprawiam czytanie różnych innych książek.
ale, ostatnio, nie tylko z uwagi na postcrossing, ale i inne nastroje,
coraz poważniej kusi mnie pochylenie się nad carrollem (jonathanem).
w końcu nawet nabyłam ramę, żeby sobie oprawić w nią mega wielki jonathanowy poster ;-)
a tymczasem do moleskine'a trafił taki oto jonathanowy cytat:
nie ma znaczenia, czy w to wierzysz, czy też nie.
niech wszystkie dobre rzeczy spotkają tych, którzy dają posłuch.
- cudowne albańskie opowieści
Jakim minimalistą jesteś?
2 miesiące temu
2 komentarze:
hm, a ja zwyczajnie mam książki do których wracam dość często.
zwłaszcza wtedy, kiedy wiem, w jaki nastrój one mnie wprowadzają, i gdy na taki nastrój mam ochotę.
wiem, że mogłabym w tym czasie czytać nowe książki, ale biorąc pod uwagę to, ile książek się ukazuje na rynku- nie mam i tak szans opanowanie większości, więc podchodzę do czytania bardziej spacerowo ;-)
Prześlij komentarz